Nie mogliby bardziej się od siebie różnić.
Ale tej jesieni oboje potrzebowali odrobiny ciepła.
Copper Run w Vermont miało być dla Michelle tymczasowym azylem – miejscem, gdzie złapie oddech po rozwodzie, zajęta prowadzeniem rodzinnego pensjonatu, który po śmierci mamy nieco podupadł. Spodziewała się wyzwań, ale nie aż takich: herbatniki jej autorstwa nadają się tylko do wyrzucenia, rozmowy z gośćmi idą jej równie nieudolnie co pieczenie, a do tego zaraz za płotem mieszka on.
Cliff jest samotnym ojcem, utalentowanym piekarzem i, przede wszystkim, lokalnym ulubieńcem. Zdaje się dokładnie wiedzieć, czego potrzebują ludzie w jego otoczeniu. Jego flanelowe koszule, ciepły uśmiech i niesamowite wypieki sprawiają, że trudno mu się oprzeć – nawet jeśli Michelle zarzeka się, że nie może sobie pozwolić na żadne komplikacje.
Plan jest przecież prosty: za trzy miesiące, po przekazaniu pensjonatu młodszej siostrze, wraca do Seattle, by objąć wymarzone stanowisko. Tylko że coraz częściej łapie się na tym, że myśli nie o karierze, lecz o swoim sąsiedzie… i o tym, jak bardzo chciałaby go pocałować.