Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza

Autorzy: Łukasz Łukasik, Magdalena Sarat

Dane podstawowe

  • Data premiery: 2020-09-30
  • Liczba stron: 448
  • Oprawa: miękka
  • ISBN: 9788366570535
Cena:
23,93 zł 31,90 zł
Produkt dostępny

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:

 

23.93 zł

Cena:
29,93 zł 39,90 zł
Produkt dostępny

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:

 

19.95 zł

Opis książki Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza

Gdzie można spotkać w Polsce błękitne żaby, a gdzie usłyszeć tokujące cietrzewie? Dlaczego znad Biebrzy zniknęły bataliony? I jak może się zakończyć nieoczekiwane spotkanie z wilkiem?

 

Czuliście kiedyś ekscytację na myśl, by przespać w samochodzie noc przy ujemnej temperaturze, a później wstać przed świtem i pół dnia czatować na podmokłym terenie w pozycji leżącej?

Zapewne niewielu o tym marzy, a zrozumieć może tylko ten, kto tego doświadczył. Ale efekty możemy podziwiać wszyscy – dzięki fotografom i pasjonatom takim jak Magda i Łukasz, którzy od lat z powodzeniem portretują m.in. zmieniające się Bagna Biebrzańskie.

Znajdziecie tu wiele zaskakujących ciekawostek o przyrodzie, piękne zdjęcia oraz związane z nimi fascynujące historie. Długie godziny spędzone na oczekiwaniach, by upragniony „model” pojawił się przed obiektywem, to zaledwie część wysiłku włożonego w każde zdjęcie. Nie zawsze uda się właściwie wybrać miejsce potencjalnego spotkania, a niekiedy jeden nieostrożny ruch może spłoszyć cel. Czy zatem warto? Zajrzyjcie do książki i przekonajcie się!

Cudowny dwugłos o przyrodzie i zakątkach, które znam. Lekki język, bogactwo informacji, prawdziwe emocje i sympatia do obserwowanych zwierząt. A na dodatek garść cudnych zdjęć. Brawo! Nic tylko zanurzyć się w wygodnym fotelu przy kominku, zaparzyć dobrą herbatę i smakować te nastroje, klimaty i piękno. To spore dzieło, więc starczy na kilka wieczorów.

Dr Andrzej G. Kruszewicz

Autorzy tej książki pokazują, czym jest prawdziwy, bliski kontakt z przyrodą. Coraz więcej ludzi go pragnie i jednocześnie coraz mniej jest tych, którzy mają na zaspokojenie tego pragnienia czas. Nie zapewnią go bowiem grupowe wycieczki, spływy czy spacery po specjalnie przygotowanych kładkach… By mieć naprawdę bliski kontakt z naturą, trzeba – jak Autorzy tej książki – przekroczyć pewną granicę wtajemniczenia. Wtopić się w tę naturę i poniekąd oddać w jej ręce – na dobre i złe. A matka natura nie jest nam przychylna, naraża odważnych na niewygody, chłód, niewyspanie i liczne rozczarowania.

Wejść w  zaklęty świat dzikich zwierząt, do ich mateczników, uchwycić to, co dla nas jest na co dzień niedostępne – ale zrobić to bez zakłócenia tutejszego życia – to najważniejszy wątek przeplatający się przez zaprezentowane tu opowieści i zarazem tło dla opisanych w nich przygód. Przygód pokazujących, że natura – w zamian za dobre traktowanie – oferuje czasem cierpliwym i wtajemniczonym oczarowania, jak te, o których opowiadają nam Autorzy. Wspólne przeżywanie tych chwil oczarowania to zarazem dla nich podstawa życiowego partnerstwa.

Podsumowując, początkujący fani podpatrywania i fotografowania natury uzyskują zbiór cennych podpowiedzi. Dla wszystkich innych, a zwłaszcza tych na co dzień uwięzionych przy komputerach i biurkach, to bardzo odświeżająca i dająca do myślenia lektura.

Tomasz Kłosowski

Obyczaje dzikich mieszkańców biebrzańskich bagien opisane z lekkością, szacunkiem i miłością przez upartych, cierpliwych i zaciekawionych podglądaczy. Magda i Łukasz zabierają nas w podróż pełną tajemnic i niedopowiedzeń dyktowaną prawami natury, z którymi nie ma dyskusji – pozostaje jedynie podpatrzeć, podsłuchać i wziąć przykład. Prosto z serca zachęcam do lektury.

Anna Cieślak

Dane szczegółowe

Data premiery: 2020-09-30
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka
ISBN: 9788366570535

Video

Zobacz

Opinie o książce Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza, Magdalena Sarat, Łukasz Łukasik

5

Anika Petryna

30.10.2020

Czy kiedy oglądacie te wszystkie cudowne zdjęcia przyrody na Instagramie, zastanawiacie się jak powstały? Czy przeszło Wam przez myśl pytanie:
jak ten fotograf zdołał uchwycić ten moment i skąd on się tam w ogóle wziął? Jak to możliwe, że zwierzęta pozwoliły mu podejść tak blisko? Przyznaję, że często o tym myślałam i obok zachwytów zawsze nurtowało mnie pytanie: jak mu się to udało? Dlatego tak bardzo się ucieszyłam, kiedy dowiedziałam się o książce „Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza”. Łukasz Łukasik i Magdalena Sarat opowiadają w niej o „ciężkiej i morderczej pracy” fotografa przyrody. Pewnie się teraz śmiejecie, ale uwierzcie mi po przeczytaniu tej lektury, wyciągniecie ten sam wniosek. Trzeba być wielkim pasjonatem natury, by z takim poświęceniem, nie zważając na wszelakie trudności, wytrwale dokumentować jej piękno. A tu na każdym kroku dzieją się cuda i wielką sztuką jest nie tylko ich nie przegapić, ale je uchwycić, bo to często prawdziwy wyścig z czasem, a nawet samym sobą... Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że ta książka będzie aż taka fascynująca. Okazuje się, że Łukasz Łukasik i Magdalena Sarat potrafią nie tylko robić niesamowite zdjęcia, ale też bardzo ciekawie opowiadać zarówno o swojej pracy, jak i samej przyrodzie. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak wiele ciekawostek udało im się przemycić w swoich opowieściach, jak obszerna jest ich wiedza. To nie jest tak, że wystarczy tylko wstać w nocy, przeczołgać się przez bagno i marznąc czekać do świtu, a potem kilka pstryknięć i gotowe... Te wszystkie cudowne ujęcia nie biorą się znikąd i nie są kwestią szczęścia. Do każdej wyprawy trzeba się przygotować nie tylko pod względem sprzętu, ale przede wszystkim dowiedzieć się jak najwięcej o zwierzętach, o ich zachowaniach, obszarach występowania, porach godowych, itd. Natomiast najważniejsze w tym wszystkim jest to, by nie zrobić krzywdy przyrodzie,a w tym pomaga po prostu nauka. Myślę, że fotograf przyrody uczy się całe życie o swojej bohaterce zdjęć... Kocham takie książki, w których wiedza serwowana jest tak naprawdę „przy okazji”. Kiedy te wszystkie ciekawostki, które udało się przemycić autorowi, dosłownie same „pchają się do głowy”...:) Taka właśnie jest książka „ Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza”. Z jednej strony autorzy w bardzo zabawny sposób opowiadają o trudach swojej pracy. Nie zawsze jest kolorowo, chyba częściej po prostu ciężko, ale nie ma to, jak mieć dystans i podchodzić z ogromnym poczuciem humoru do tego wszystkiego, bo co im innego pozostało. A z drugiej strony główną bohaterką jest tutaj przyroda. To ona dyktuje warunki, a autorzy w pewien sposób usuwają się w cień i to jest najfajniejsze. Miałam takie poczucie, że Łukasz Łukasik i Magdalena Sarat chcą przede wszystkim opowiedzieć o naturze, a oni są jedynie dodatkiem. A teraz klika zachwytów na temat wydania i samych zdjęć. Po pierwsze bardzo podobała mi się struktura tej książki, czyli podział na krótkie rozdziały, każdy to odrębna historia i inny bohater, a to wszystko zwieńczone cudownymi zdjęciami. Dosłownie piałam z zachwytu nad każdym ujęciem... Są po prostu mistrzowskie... Jeszcze wracając do tytułu, który być może wskazuje, że to łosie grają tutaj pierwsze skrzypce, ale nic bardziej mylnego, bo mamy tutaj wielu równorzędnych bohaterów. Jestem zachwycona również okładką. Ula Pągowska jak zawsze spisała się znakomicie! Wielkie brawa dla niej. Mam tylko jedno malutkie ale... Bardzo mi żal, że okładka tak łatwo się wygina i przez to niszczy. Coś tu się dziwnego zadziało i naprawdę wielka szkoda... „Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza” to pozycja, która Was zachwyci, która sprawi, że sami zapragniecie złapać za aparat i spróbować swoich sił w tej „nierównej walce” z naturą. :) Naprawdę warto po nią sięgnąć i przekonać się, jak wiele trudu wymagają te wszystkie spektakularne zdjęcia, które oglądamy na Instagramie. Dla mnie najważniejsze jest to, że ta książka powstała nie tylko z miłości do fotografii, ale też z szacunku do przyrody.
5

Łosie w kaczeńcach

11.10.2020

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, co należy zrobić, by móc uchwycić w kadrze nieprzewidywalną przyrodę - płochliwą sarnę, dokazujące małe liski,
ryczącego jelenia czy zrywające się do lotu ptaki? Wymarzone ujęcie poprzedzone jest pasmem porażek i rozczarowań, czasochłonnymi przygotowaniami, zrywaniem się z łóżka przed świtem oraz długimi godzinami spędzonymi bez ruchu w nie zawsze ciepłej i suchej kryjówce. Ale udane zdjęcie oraz piękno przyrody wynagradzają zwykle wszelkie trudy. W niezwykłą podróż z aparatem w ręku na spotkanie z naturą możemy wybrać się wspólnie z Magdaleną Sarat i Łukaszem Łukasikiem, fotografami i pasjonatami, którzy od lat z powodzeniem portretują m.in. zmieniające się Bagna Biebrzańskie. Autorzy dzielą się z nami ciekawostkami przyrodniczymi, z pasją pisząc o gatunkach, które fotografują - o ich cechach charakteru, zachowaniu i zwyczajach, a także miejscach, w których możemy je spotkać i w których lubią przebywać. Tekst został podzielony na cztery części, co odpowiada czterem porom roku - bo każda z nich ma swoich skrzydlatych i czworonożnych bohaterów. Na kartach książki oprócz tytułowego łosia pojawiają się m.in. żurawie, bataliony, wydry, sarny, lisy, sowy i zimorodki, a w tle piękne zakątki Bagien Biebrzańskich, Doliny Narwi i Górnej Wisły, Puszczy Augustowskiej, Kampinoskiej oraz Białowieskiej. Przewracając kolejne strony, przeczytamy o ptasich zalotach i stroszeniu piórek, o lisich zabawach, magicznych dźwiękach rykowiska czyli jelenich godów oraz o łąkach skąpanych w porannym słońcu. "Łosie w kaczeńcach" to mądra, pięknie wydana i świetnie napisana książka, która przybliża polską naturę i odsłania kulisy pracy fotografa przyrody. Nawet teraz, kilka dni po przeczytaniu ostatniej strony, chętnie powracam do zdjęć - nieustannie mnie zachwycają. Cieszę się, że na rynku wydawniczym pojawiają się takie wartościowe publikacje. Uczą, uwrażliwiają na piękno przyrody i przypominają, że natura to nasze wspólne dobro, o które należy się troszczyć. Wspaniała książkowa podróż. Czytajcie, oglądajcie zdjęcia i pozwólcie się oczarować. Warto.
5

Efemerycznoscchwil

29.09.2020

Im jestem starsza, tym bardziej fascynuje mnie przyroda, jej piękno, efemeryczność. Nie inaczej jest z pracą osób które nam dobra
jakie niesie ze sobą natura pokazują. Przyznaję jednak, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, że trzeba być ogromnym pasjonatem aby wytrwale wyczekiwać na idealny, jedyny moment na uchwycenie w pełni danego okazu. Nie inaczej jest ze sprzętem jaki trzeba posiadać aby móc w kadrze wspaniałość świata zachować. Autorzy z pietyzmem pokazują nam nie tylko piękno otaczającego świata ale przede wszystkim w sposób niewymuszony dawkują wiedzę, uczą szacunku do zwierząt, tolerancji, poszanowania jej dóbr. Oczywiście, wiedziałam, że nasz kraj ma pod tym kątem wiele do zaoferowania, nie sądziłam jednak, że aż tak wiele. Największym dobrem tej książki nie są przepiękne fotografie, a niesamowite spotkania z naturą o jakich opowiadaja autorzy. Wrażenia nie są pozbawione humoru i problemów jakie ta praca potrafi przynosić. Nie wspominając już o owocach. Okazuje się, że tylko oddając pierwszeństwo zwierzętom można zyskać wiele. Zobaczyć. Zatrzymać nie tylko w odmętach wspomnień, ale przede wszystkim w kadrze. Fascynuje mnie determinacja autorów. Podziwiam ich spryt i wytrwałość. Ta literatura otwiera oczy na piękno otaczającej nas rzeczywistości, uczy pokory. Nie często zdarza się aby mój mąż wziął lekturę w rękę, a zaraz po mnie to uczynił. Ba! Zabrał w trasę(na palcach mogę policzyć przez 8 lat przykłady).Nie mogę się doczekać naszych rozmów na jej temat.A uwierzcie mi, informacji i niesamowitych wiadomości jest tu tyle, że wystarczą na wiele długich, wspólnych rodzinnych godzin. Polska jest piękna - to widać w tych wspaniałych opowieściach. Ta książka może stanowić doskonały pomysł na prezent dla fascynatów natury. A i początkujący fotografowie tegoż dobra, wiele dla siebie z niej wyciągną.
5

Urszula Gałaszewska

29.09.2020

Łukasz Łukasik Magdalena Sarat Łosie w kaczeńcach O czym milczy Biebrza, co może robić kilkuletnie dziecko, kiedy przebywa w gościnie
pomiędzy dorosłymi? W moim wypadku to było czytanie. U babci sięgałam po jednotomową Encyklopedię, czytałam hasła i oglądałam nieliczne ilustracje. U dziadka natomiast wertowałam setki oprawionych w kolejne roczniki tygodników Przekrój. Wujek zaś posiadał Ilustrowaną encyklopedię zwierząt, którą podczas wizyt dawał mi i mojej siostrze do oglądania. Różne gatunki kaczek i piękne zdjęcie samca cyranki pamiętam do dziś. Łosie w kaczeńcach, również bogato wypełnione zdjęciami, od razu przypomniały mi tamte czasy. Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, głównie dlatego, że mieszkam w województwie położonym pomiędzy puszczami, parkami i rezerwatami. Większość miejsc obserwacyjnych, o których piszą autorzy, choć nie podają szczegółowych namiarów, leży we wschodniej Polsce, w moich okolicach. Nigdy nie myślałam, że fotografia przyrodnicza niesie za sobą aż tyle wyrzeczeń. Ranne wstawanie i wychodzenie z domu, kiedy jest jeszcze ciemno, wydaje się najmniej uciążliwym. Więcej zachodu wymaga już przygotowanie zamaskowanej czatowni, która swoim wyglądam nie będzie niepokoić zwierząt. Do tego dochodzi transport kilogramów sprzętu poprzez łąki i lasy, ustawienie go we właściwym miejscu, a w końcu wielogodzinne oczekiwanie, w nie zawsze wygodnej pozycji obserwacyjnej, aż w końcu pojawią się upragnieni modele. Ci są bardzo czujni, spłoszyć ich może spust migawki, odbijające się od obiektywu światło, niezamierzone hałasy. Jak już się pojawią, należy liczyć na to, że nadejdą lub nadlecą z właściwego kierunku, ustawią się przodem do obiektywu i zaprezentują swoje wdzięki. Trzeba mieć nadzieję, że w danym momencie światło dzienne będzie jak najbardziej korzystne, a pozowanie dostatecznie długie, żeby fotograf był zadowolony z uzyskanego efektu. Spędzone na czekaniu długie godziny, kilogramy przenoszonego sprzętu i wszelkie inne niewygody oraz dodatkowe nieprzewidziane sytuacje często wynagradza fotografowi JEDNO zdjęcie. Największą atrakcją jest zapewne obserwowanie zwierząt na żywo. Niewielu z nas ma jednak taką możliwość. Autorom udało się napisać książkę w taki sposób, że kiedy ją czytałam, miałam wrażenie jakbym wspólnie z nimi znalazła się w punkcie obserwacyjnym i za chwilę miała zobaczyć niesamowity seans filmowy z udziałem wielu zwierzęcych bohaterów, przeróżnego ptactwa, większych i mniejszych ssaków. Konstruują oni obrazy plastyczne, przemawiające do wyobraźni, budzące ekscytację i niosące ze sobą mnóstwo emocji, a przy tym napisane z humorem. Dzielą się z czytelnikiem swoją pasją, a kolejne rozdziały swojej książki poświęcają licznym zwierzęcym bohaterom. Jest więc niezwykle magicznie, nad wyraz tajemniczo, często zabawnie. Wzrasta poziom adrenaliny, a kiedy zwierzęcy model w końcu przepięknie zapozuje przed kamerą, radości nie ma końca. Dla mnie jest to książka podwójnie interesująca. Autorzy opowiadają o swojej pasji, jaką jest fotografia przyrody, a jednocześnie tworzą niezwykle interesującą opowieść o życiu i zwyczajach zwierząt, podzieloną pięknie na cztery kolejne pory roku i bogato wypełnioną zdjęciami. Udała im się trudna do zrealizowania sztuka przeniesienia obrazów do książki. Słowami, uzupełnionymi o kolorowe fotografie bohaterów, opowiedzieli wiele niesamowitych historii, które mogłyby stanowić kolejne odcinki pięknego serialu przyrodniczego. Cudowna jest również okładka zaprojektowana przez Ulę Pągowską. Jej urodę przyćmiewa odrobinę jej jakość, ponieważ trudno jest czytać książkę nie powodując zagięcia okładki. Jeśli chcecie poznać łosia, młode liski, kruka, zimorodki, puszczyki uralskie, wydrę, wilka i jeszcze wielu innych bohaterów, zajrzyjcie koniecznie.

Podsumowanie

1
x0
2
x0
3
x0
4
x0
5
x4
5,00